PIOTR BAŁTROCZYK Będzie czad we wiosce Uprawia na Warmii sto hektarów, ma własny wodospad, XIX-wieczny młyn i jabłka na bimber. Dobrze mu się wiedzie. Tak dobrze, że kariera w telewizji stała się jedynie „niekłopotliwym dodatkiem do życia osobistego”. Ostatnio zaniepokoiły go SMS-y od zakochanych nastoletnich fanek. Jego obecną żoną jest aktorka Karoliną Szymczak. Spis treści (kliknij na rozdział, aby zostać przeniesionym) Piotr Adamczyk – wiek, data urodzenia, wzrost. Piotr Adamczyk – rodzina, rodzice, rodzeństwo. Wykształcenie Piotra Adamczyka. Życie prywatne Piotra Adamczyka – żona, dzieci. Piotr Adamczyk – najważniejsze role filmowe Piotr Śledź ma szereg firm, willę, luksusowe auta i udane życie prywatne (ZDJĘCIA) Piotr Śledź, który relacjonuje w sieci kulisy opływającej w luksusy codzienności, prywatnie jest Bilety na kabaret Piotr Bałtroczyk Starość nie jest dla mięczaków - Łódź 2023-12-18 - 151855 2023-12-18 - Piotr Bałtroczyk - 151855 - Portal kapele.net Logowanie Menu Piotr Bałtroczyk. Urodzony jakiś czas temu, co zaczyna być widoczne, choć nie natarczywie. . Wiele lat temu Bałtroczyk był poetą lirycznym, piszącym wiersze o tym, że życie smutne jest raczej, a świat nie jest dobrze skonstruowany. Otrzymywał wówczas Bałtroczyk nagrody za swą twórczość: dyplomy wieszał gdzie bądź, nagrody lengkapilah skema proses spermatogenesis berikut ini kelas 9. Piotr Bałtroczyk rozśmiesza tysiące, ale sam nie ma łatwego życia. Żywot konferansjera nie jest usłany różami, mimo to nie daje po sobie tego poznać na scenie. Zawał serca i śmierć ukochanej osoby – to tylko część problemów, z którymi musiał zmierzyć się i lubiany konferansjer to prawdziwy profesjonalista – po jego zachowaniu na estradzie nie dałoby się domyślić, ile ma za sobą ciężkich chwil. Piotr Bałtroczyk nie jest osobą, która opowiada często o swoim życiu prywatnym – znamy go głównie z jego występów, które niezmiennie śmieszą do łez. Mimo że komik ma za sobą wiele ciężkich przeżyć, niechętnie wypowiada się o nich na co Bałtroczyk nie miał lekkiego życiaZnamy go jako pogodnego konferansjera, który jednym komentarzem potrafi doprowadzić widownię do spazmów śmiechu. Rzeczywistość nie zawsze była dla niego jednak kolorowa. Jego ukochany ojciec był dziennikarzem – to właśnie po nim odziedziczył talent do przemów. Jego śmierć kilka lat temu dogłębnie nim wstrząsnęła. Bardzo przeżył jego odejście i długo nie mógł się z nią ciężko w to uwierzyć, Piotr Bałtroczyk w młodości był bardzo nieśmiały. Jak znalazł się w takim razie na największych krajowych estradach? W wolnych chwilach między studiowaniem nauk politycznych spełniał się jako konferansjer. Szybko dostrzeżono jego wrodzony talent i zaczęły sypać się propozycje. Choć gwiazdor wybił się na szczyt, odbyło się to kosztem jego życia i zdrowia. Przez wieczne rozjazdy ciężko było mu ustabilizować swoje życie uczuciowe. 57-latek nigdy się nie ożenił, a jego związki nie przetrwały próby czasu. Choć wraz ze swoją długoletnią partnerką Joanną Fertacz wychowywał dwóch synów, ostatecznie rozstali związek wspomina jako wyjątkowo toksyczny. Dziś jest zakochany w kobiecie, która… uratowała mu życie. Komik kilka lat temu przeżył zawał, który spowodował przerwę w jego karierze. Jego partnerka na szczęście jest chirurgiem, to dzięki niej odpowiednio wcześnie trafił na stół Bałtroczyk po tym zdarzeniu musiał ograniczyć alkohol, z którym, jak przyznał po latach, miał od dawna duży problem. Tak radził sobie z traumatycznymi wydarzeniami, jak na przykład ze śmiercią ukochanego ojca. Na szczęście dziś dzięki partnerce, rozwiązaniu problemów z alkoholem i pracy nad sobą, konferansjer jest w dużo lepszej formie niż kilka lat temu. Trzymamy kciuki, by tak już pozostało!ZOBACZ ZDJĘCIA: Bałtroczyk wiele w życiu lata wiązały się z wieloma problemami bardzo przeżył rozpad swoich związków oraz śmierć wszystko zmierza ku z aktorką Joanną Fertacz wychowywał dwóch synów. Dziś jest szczęśliwy u boku innej kobiety, Grażyny. ZOBACZ TEŻ:Kora byłaby dumna! Po jej śmierci wydarzyło się coś niezwykłego, tego NIKT się nie spodziewałMarta Kaczyńska w młodości. Glany, agrafka w uchu i „dziwna fryzura”Aktor „Młodych wilków” miał śmiertelnie pobić własną matkę. Wyszedł na wolność po 2 latachźródło: Kiedyś Piotr był zagorzałym mieszczuchem, studiował w stolicy, potem latami mieszkał w szeregowcu w Olsztynie. Jednak od jakiegoś czasu, gdy światła sceny gasną, satyryk nie wraca do miasta i metrów kwadratowych. Wraca do hektarów, bo już nie jest mieszczuchem, jest rolnikiem! Wieś Tuławki, to tu znajduje się siedlisko Piotra Bałtroczyka. Piękny dom, wokół równiutko przystrzyżona trwa. Zabudowania gospodarcze, obok maszyny rolnicze. Kombajny, traktory, w rządku poustawiane. Najpierw artysta miał 20 ha ziemi, teraz dokupił i wydzierżawił kolejne, tak że w tej chwili gospodaruje na 100 ha ziemi! To już gospodarz pełną gębą, a sąsiedzi we wsi wychwalają go pod niebiosa: - Dobre panisko - mówią - ludzie u niego pracują... Pola pszenicą obsiał. Dobrze mu rośnie. No i dużo inwestuje. Młody mężczyzna idący drogą opowiada, że Bałtroczyk kupił wypasiony belgijski traktor, oczywiście z klimatyzacją. Ma też nowy kombajn, którego będzie nie tylko sam używał, ale też wynajmował rolnikom z okolicy. Ale satyrykowi wciąż za mało. Tak zachwycił się wsią, że kilkadziesiąt kilometrów dalej kupił zabytkowy XIX-wieczny młyn w Smolajnach, który wciąż mieli mąkę. Bałtroczyk wielokrotnie pytany o życie na wsi i hektary tylko się uśmiecha. A potem uroczo wyznaje: - Po prostu wciąga mnie to wsiowe życie... For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Piotr Bałtroczyk. Connected to: {{:: Z Wikipedii, wolnej encyklopedii {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$ Piotr Bałtroczyk to ceniony i uwielbiany przez Polaków artysta kabaretowy. Jego charakterystyczny głos i śmiech rozpoznaje wielu rodaków. Zaliczany do grona najlepszych polskich kabareciarzy. Twórca słynnego programu „Spadkobiercy”. Jak się okazuje, życie komika tylko na scenie przypomina zabawę. W rzeczywistości mężczyźnie wcale nie było do śmiechu. Walka z depresją, nadużywanie alkoholu, bolesna strata ojca czy zawał. Życie nie oszczędzało znanego kabareciarza. Poznaj prawdziwą historię Piotra Bałtroczyka. Piotr Bałtroczyk: sukces przypłacony depresją i alkoholizmem Piotr Bałtroczyk zasłynął jako niezwykle uzdolniony artysta kabaretowy. Miał okazję występować na największych scenach kabaretowych w Polsce. Jego występy od lat są podziwiane i oklaskiwane przez miliony ludzi. W swoim najnowszym repertuarze pt. "Starość nie jest dla mięczaków" po raz kolejny dostarcza widzom sporej dawki humoru. "Dobry wieczór państwu, nazywam się Piotr Bałtroczyk i jestem atrakcją. A wy jesteście dla mnie atrakcją, bez was czułbym się jak w domu, samotny i niepotrzebny", wita się z gośćmi na wstępie. Niestety sukcesy na polu zawodowym często okraszone są bólem i cierpieniem w życiu prywatnym. Także też było w przypadku Piotra Bałtroczyka. Artysta kabaretowy szczerze wyznaje, że od lat zmaga się z depresją. “Mam depresję od wielu lat. Moje życie jest próbą oswojenia jej i walki z nią. Praca estradowa na pewno z jednej strony, w jakimś sensie, mi w tym pomaga, ale z drugiej strony pewnie też szkodzi. A to dlatego, że niewątpliwie jestem perfekcjonistą. Na scenie, wystawiając się na ocenę innych, też próbuję osiągnąć perfekcjonizm, co skazane jest na niepowodzenie i jest kolejnym kamyczkiem negatywnym do ogródka mojej choroby", zdradził w wywiadzie dla serwisu Depresja to nie jedyny problem z jakim zmaga się popularny kabareciarz. Od lat boryka się też z nadużywaniem alkoholu. Jak sam przyznaje, dzięki niemu zwalcza nieśmiałość. Stojąc na scenie często nawiązuje w przemowach do swojego uzależnienia. Sam o sobie mówi "alkoholista". "Ta moja koncepcja alkoholistyczna była upowszechniana wielokrotnie. W którymś momencie zaczęło mi to przeszkadzać, a też zaczęło być niebezpiecznie. Rzeczywiście było tak, że nie nadążałem z wynoszeniem flaszek. Jak goście jacyś przyjeżdżali, to uważałem, że stoi tych flaszek tyle, że trzeba je pochować, żeby goście nie pomyśleli, że dzieje się coś złego", opowiadał w wywiadzie dla "Polityki". Czytaj także: Zagrał Herkulesa Poirota w adaptacji powieści Agathy Christie. Oto fascynujące życie Davida Sucheta! Fot. KRZYSZTOF WOJDA/East News Piotr Bałtroczyk na planie filmowym "Badziewiakowie", Warszawa, rok Piotr Bałtroczyk: życie na krawędzi doprowadziło do zawału Piotr Bałtroczyk, który przez lata żył w przyspieszonym tempie za sprawą swojej pracy, w pewnym momencie powiedział sobie "stop". To właśnie choroba ojca wymusiła poniekąd na komiku, żeby zwolnił. Mężczyzna zrozumiał, że powinien poświęcić ojcu więcej czasu niż dotychczas. “Okazało się nagle, że teraz ja, jako mężczyzna muszę podejmować ważne decyzje. Nie do końca to do mnie docierało, że ojciec nie wyjdzie już ze szpitala. Dalej podróżowałem, występowałem na scenie, kiedy nagle poczułem, że starczy, powiedziałem »stop«. Zrozumiałem, że ten czas powinien być dla nas, na tym zbudowana jest moja tożsamość i jestem to jemu winien”, oznajmił w wywiadzie dla „PAP Life”. Po krótkiej przerwie artysta wrócił do występowania na scenie. Po raz kolejny narzucił sobie intensywne tempo. Zmęczenie coraz bardziej dawało się mu we znaki. Złe samopoczucie próbował zagłuszyć alkoholem. Aż w końcu organizm nie wytrzymał i w 2009 roku kabareciarz dostał zawału serca. To uzmysłowiło mężczyźnie, że życie jest kruche i ulotne, dlatego nie ma sensu się nigdzie spieszyć. Po tym przykrym wydarzeniu Piotr Bałtroczyk postanowił odmienić swoje życie. “Szukałem sobie domu, szukałem innego życia, kupiłem taką rozwalającą się chałupę 20 km od Olsztyna. Tę chałupę podniosłem z ruin, potem dokupiłem jeszcze trochę ziemi, potem jeszcze trochę ziemi, potem zaczęło być mi lepiej finansowo, zacząłem szukać jakiegoś dworu czy pałacu, żeby zrobić gdzieś tam hotel i restaurację. Lubię to. Chodziłem, szukałem i kupiłem zabytkowy młyn w Smolajnach, działający cały czas. I potem z tego poszły kolejne inwestycje i kolejny plan działania: maszyny rolnicze, kolejne hektary dzierżawione, teraz gospodarstwo ma charakter ekologiczny, uprawiamy łubin, orkisz, jęczmień, owies", opowiadał w tygodniku „Polityka”. Czytaj także: Louis de Funes: francuski król komedii rozśmieszał miliony, a jaki był prywatnie? Fot. TRICOLORS/East News Piotr Bałtroczyk, "Piotr Bałtroczyk przedstawia 3" Telewizja Polsat, rok Piotr Bałtroczyk pokonał demony przeszłości Piotr Bałtroczyk zamieszkał na stałe w miejscowości Tuławki w województwie warmińsko-mazurskim. Ani razu nie żałował podjętej decyzji o przeprowadzce na wieś. Twierdzi, że lubi życie samotnika, dzięki temu odczuwa wewnętrzny spokój. Mało tego, dzięki Tuławkom udało mu się pokonać demony przeszłości. “Myślę, że gdybym przy tych moich wszystkich neurozach, depresjach wielokrotnych i nieradzeniu sobie absolutnym, przy tym tułaczym zawodzie, jaki wykonuję, nie miał tego odejścia do Tuławek, tobym odjechał. Tak sądzę. A tak poradziłem sobie z alkoholem, poradziłem sobie z deprechami”, wyznał w „Polityce”. W sierpniu tego roku Piotr Bałtroczyk ogłosił za pośrednictwem mediów społecznościowych, że porzuca swoje marzenia o zakładaniu kolejnych biznesów. W związku z tym sprzedaje swój zabytkowy młyn. Jako powód podał brak chęci do dalszej pracy. “Nadeszła oto wiekopomna chwila, w której trochę odpuszczam marzenia, a bardziej, że mi się już nie chce. Postanowiłem sprzedać mój młyn w Smolajnach, miał być w nim pensjonacik, kliniczka botoxowa, sportowy hotelik połączony ze sportową halą, kosmodrom i whiskypark. Ale mi się nie chce...”, napisał komik na Facebooku. Życzymy Piotrowi Bałtroczykowi dużo zdrowia, wytrwałości i radości z życia. Czytaj także: Rafał Królikowski ma za sobą trudny czas: „Zdiagnozowano u mnie depresję. I wtedy mnie trzepnęło” Fot. Piotr Matusewicz/East News Piotr Bałtroczyk, Polsat SuperHit Festiwal 2021, Sopot, Opera Leśna, rok Przejście kilkudziesięciu metrów na krakowski rynek zajmowało mu godziny. Wszyscy go zaczepiali – kwiaciarki, preclarze, taksówkarze, profesorowie uniwersytetu. Każdy chciał pogadać. Piotr Skrzynecki był jedną z najbardziej charakterystycznych krakowskich postaci, chodził w kapeluszu z piórkiem, w czarnej pelerynie, z dzwonkiem w ręku. W „Piwnicy pod Baranami” ogłaszał nim kolejne atrakcje wieczoru. Mówił w charakterystyczny sposób: „Witamy, witamy! Prosimy o oklaski dla tych, którzy za swoje marne dwadzieścia pięć złotych siedzą, i tych, którzy za swoje jeszcze marniejsze dwadzieścia pięć złotych stoją”. Nazywano go magiem, czarodziejem, czarującym demonem. Artysta zmarł 25 lat temu. Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Kim był Piotr Skrzynecki? Był wolnym duchem, nie przywiązywał wagi do pieniędzy, niczego nie „posiadał”, a był jedną z najbardziej wpływowych postaci Krakowa. Nie miał mieszkania, przyjaciele kupowali mu w prezencie drogie ubrania, które przepalał papierosami, perfumy. Mówił: „nie nadaję się do niczego. W takim razie może do wszystkiego?”. Stworzył legendarny kabaret „Piwnica pod Baranami”, w którym występowali tacy artyści, jak Ewa Demarczyk, Marek Grechuta, Wiesław Dymny, Grzegorz Turnau, Zbigniew Preisner, Anna Szałapak. „Piwnica” nie znoszona przez władze PRL-u ukształtowała artystyczny gust wielu pokoleń. „Jeśli się sami nie zabawimy, to nikt nas nie zabawi”, powtarzał Piotr Skrzynecki za swoim ulubionym myślicielem Michelem Montaignem. Na czym polegał fenomen Skrzyneckiego, dlaczego choć wszyscy go znali, nikt nie wiedział, jak wygląda jego życie osobiste? Zobacz też: Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz. Poznali się, gdy „wszystkie błędy mieli już za sobą” Fot. Piotr Skrzynecki z największą gwiazdą „Piwnicy pod Baranami" Ewą Demarczyk, 1971 rok. fot. TADEUSZ ROLKE/AGENCJA GAZETA Piotr Skrzynecki: pochodzenie, dzieciństwo, życie prywatne Piotr Skrzynecki urodził się 12 września 1930 roku w Warszawie. Gdyby żył, obchodziłby dzisiaj 91 rocznicę urodzin. Na chrzcie nadano mu imiona Piotr Cezary. Jego ojciec Marian Skrzynecki był wojskowym, odznaczonym orderem Virtuti Militari za udział w wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Był adiutantem marszałka Józefa Piłsudskiego, potem pracował w kancelarii Prezydenta II RP. Mama Adela Endelman pochodziła z zasymilowanej rodziny żydowskiej. Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale Marian Skrzynecki - jako wysoki rangą wojskowy, musiał mieć pozwolenie na takie małżeństwo. Adela zaś musiała przyjąć chrzest – przybrała na nim imię Magdalena i zmienić wyznanie, by wziąć dla męża katolicki ślub. Było to bolesne, bo rodzina zerwała z nią relacje, za to że wyparła się swoich korzeni i tradycji. Pomijając te przeżycia można powiedzieć, że Piotr Skrzynecki pochodził z dobrze sytuowanej i tzw. porządnej rodziny. Spokojne dzieciństwo zabrała wojna. Ojciec zginął w początku października 1939 roku. Magdalena Skrzynecka została sama z dwójką synów. Wiedziała, co grozi jej i całej rodzinie. Postanowiła więc rozdzielić dzieci, oddając Piotra na wychowanie do ciotki, nauczycielki w Makowie Podhalańskim. Mały Piotr był wrażliwym, łagodnym dzieckiem, źle znosił rozłąkę, martwił się o to, co dzieje się z mamą i bratem, tęsknił. Czuł się w rodzinie kimś „dodatkowym" Po wojnie miał pojechać do mamy do Łodzi, ale termin tego spotkania był stale odwlekany. Piotr tego nie rozumiał i nie akceptował. Do tego jego mama i brat nie przyjechali – mimo obietnicy - na Boże Narodzenie 1945 roku. Jak pisze Monika Wąs w książce „Skrzynecki. Demiurg i wizjoner” „kontakty rodzine stawały się coraz chłodniejsze, a Piotr z grzecznego chłopca przemienił się w niesfornego młodzieńca, który zaczął sprawiać ciotce problemy wychowawcze, do czego pewnie doszły typowe zachowania dojrzewającego nastolatka”. Gdy w końcu pojechał do Łodzi do mamy i brata, czuł się tam kimś „dodatkowym”, niekoniecznym. Być może z tego doświadczenia utraty domu, rozłączenia z rodziną brała się jego późniejsza samotność. Bo „żył tak, żeby do niczego się nie przywiązywać i niczego nie stracić”. W jednym z wywiadów mówił: „nie mam odwagi, żeby posiadać cokolwiek”. Z rodziną utrzymywał kontakty, ale sporadyczne. Jan Nowicki, przyjaciel Piotra Skrzyneckiego, znał jego mamę i opowiadał, że do końca była piękną kobietą. Zobacz też: Halina Wyrodek-Dziędziel była gwiazdą kabaretu „Piwnica pod Baranami”. Prywatnie zmagała się z chorobą alkoholową Fot. Występ „Piwnicy pod Baranami", Piotr Skrzynecki oferuje publiczności materiały budowlane do budowy „lepszej przyszłości", 1970 rok. Fot. JAN MOREK/FORUM Piotr Skrzynecki: "Piwnica pod Baranami" Jako młody chłopak chciał studiować ekonomię, ale szybko zrezygnował. Mama poradziła mu, by poszedł do Szkoły Instruktorów Teatrów Ochotniczych, co potem bardzo mu się przydało. Podobno w Nowej Hucie prowadził nawet ochotniczy teatr zakładów kanalizacyjnych, ale nie wiadomo czy to prawda, czy jedna z wielu anegdot Skrzyneckiego o sobie samym. W początku lat 50. przyjechał do Krakowa studiować historię sztuki pod okiem słynnego profesora Karola Estreichera. Był dobry, znał się na sztuce, przez wiele lat pisał recenzję wystaw w „Echu Krakowa”, oprowadzał ludzi po wystawach. Podobno bardzo ciekawie. Estreicher chciał go zatrzymać na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale Skrzynecki odszedł, nie zrobił nawet dyplomu. W 1956 roku stworzył z przyjaciółmi klub artystyczny w pałacu „Pod Baranami”, na Rynku w Krakowie. Na początku „Piwnica” to była totalna improwizacja: każdy śpiewał i wykonywał, co umiał. Skrzynecki przez przypadek zaczął prowadzić któryś z wieczorów i od razu zachwycił publiczność. Bawił, miał charyzmę, smak do literatury i sztuki, oryginalny gust. Gdy pojawiła się Ewa Demarczyk, „piwnica” stała się najsłynniejszą sceną kabaretową w Polsce. „Jesteśmy wysepką w morzu: bestialstwa, szarzyzny, głupoty, łajdactwa, cynizmu i nietolerancji”, mówił Skrzynecki. Zobacz też: Wiesław Gołas: „Wilk” torturowany przez gestapo. Teatr był dla niego jak powietrze Fot. Piotr Skrzynecki składa życzenia Annie Dymnej z okazji jej ślubu, z fizjoterapeutą Zbigniewem Szotą, 1982 rok. Fot. MACIEJ SOCHOR/PAP Piwniczne żarty: dekret o stanie wojennym jako piosenka „Piwnica pod Baranami” nigdy nie była publicystyczna i dosłowna. Ale w latach 80. wykonywali dekret o stanie wojennym, który wyśpiewywany na scenie brzmiał surrealistycznie. „Zakazane zostało/zakazane zostało/zwoływanie i odbywanie/wszelkiego rodzaju spotkań….” Warto to obejrzeć na YouTubie. W czasie jednej z piwnicznych imprez w Niepołomicach odsłonięto pomnik Barana, z napisem „Baranowi naród", co było aluzją do oddanego wcześniej w Nowej Hucie monumentu Lenina. Słynne „Dezyderata” to było wielkie piwniczne przesłanie: „przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech/I pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy/O ile to możliwe/bez wyrzekania się siebie/Bądź na dobrej stopie ze wszystkimi….” Krystyna Zachwatowicz, wspaniała scenografka, żona Andrzeja Wajdy śpiewała przezabawną piosenkę. „Bo taka głupia to ja już nie jestem/może głupia, ale taka to już nie”. Hanna Wyrodek mówiła afektowany monolog o obrazie „Szał” Podkowińskiego. A Wiesław Dymny słynny tekst „Na przykład Majewski”, który i dzisiaj byłby świetną parodią partyjnych przemówień. Tych hitów było bez liku. Nie starczyłoby miejsca, by wymienić wspaniałe piosenki Leszka Długosza, Grzegorza Turnaua, Anny Szałapak i Zbigniewa Preisnera w piosence o „Mrówce i słoniu”. A wszystko to spajał i animował Piotr Skrzynecki. Czytaj także: Szłam przy nim jak promień słońca – historia miłości Anny Dymnej i Wiesława Dymnego Piotr Skrzynecki i Janina Garycka: przyjaźń czy kochanie Wielki scenograf Kazimierz Wiśniak opowiadał, że Skrzynecki jako młody chłopak bardzo podobał się dziewczynom. Był brunetem z kręconymi włosami, wysokim, szczupłym, miał ujmujący uśmiech. Nigdy jednak nie łączono go wprost z żadną kobietą. Gdy miał pieniądze, kupował naręcza kwiatów na rynku i rozdawał różnym znajomym i nieznajomym damom. Kim byli dla siebie z Janiną Garycką? Na pewno parą przyjaciół, choć Garycka podobno kochała Piotra absolutnie. Przez wiele lat mieszkał z nią i jej dwoma ciotkami w słynnym mieszkaniu Na Groblach 12. Słynnym, bo po występie schodziła się tam cała „Piwnica” i jej przyjaciele. Wsród nich był także… Karol Wojtyła, przyjaciel Janiny Garyckiej z Wydziału Polonistyki, w latach 60. metropolita krakowski. Skrzynecki mówił o ciotkach Janiny Garyckiej „moje lokatorki” , choć to one były właścicielkami mieszkania. Groble to legenda. Jedyny w swoim rodzaju krakowski salon. W dymie papierosów, przy wódce, toczyły się tam długie rozmowy, rodziły niezwykłe pomysły. Wchodziło się tam przez okno. Zabawy były huczne. Janina Garycka wspominała: „Nocny szał od 11 do szóstej. Tłumy znane i nieznane, jemy sery, kiełbasę wiejską, filety śledziowe, ciastka, pijemy herbatę – wszystkiego w sumie zbyt mało – morze wódki! Jeden facet śpi na krześle, dwaj leżą w poprzek łóżka. Edzio Wrona erotyzuje, ja politykuję z Zygmuntem i Warchałem” (cytuję za Kim była ona sama? Kierownikiem literackim Piwnicy, scenografem, „Piotrem w spódnicy”, jak mówił Jan Nowicki. Jak opowiadał artysta piwnicy, Mirosław Obłoński: „najprościej byłoby powiedzieć, że ze strony Janiny to była miłość. To nie takie proste. Ona dużo wcześniej niż my wszyscy dostrzegła, że Piotr jest człowiekiem niezwykłym. I tę niezwykłość postanowiła chronić. To była służba w najlepszym tego słowa znaczeniu”. Nigdy nie ożenił się z Janiną Garycką, choć błagała go o to matka. Ale przez wiele lat był niezbywalnym elementem tej dziwnej rodziny, wyprowadził się dopiero w połowie lat 80., gdy miasto przyznało mu kawalerkę przy ulicy Worcella. Czytaj także: Anita Dymszówna: aktorka wyklęta. Jedna decyzja zniszczyła jej karierę Fot. Zdjęcie z filmu Tomasza Zygadło o Piotrze Skrzyneckim pt. „Przewodnik", 1984 rok. Fot. EAST NEWS/INPLUS Piotr Skrzynecki: miłość to jest zły sen O miłości mówił w jednej z rozmów „raz się zakochałem i to było nieprzyjemne. Miłość to jest zły sen, który spotyka się tylko w bajkach, dopóki czar nie pryśnie. To męcząca choroba psychiczna, więc nie bardzo mi odpowiada, żeby chorować, zazdrościć, tęsknić”. Nawet przyjaciele nie wiedzieli, czy jest człowiekiem rozwiedzionym czy kawalerem. Pojawiały się opowieści o jakiejś kobiecie, która kiedyś była dla niego ważna. Jest taka opowieść, jak po przedstawieniu „Biesów” w Londynie do Jana Nowickiego i Zygmunta Koniecznego podeszła kobieta z podwójnymi oczami - miała swoje i parę doklejonych. Ekscentryczka, Polka, ale i Hiszpanka. Zapytała: „Czy Panowie są z z Krakowa?”. „Tak”, powiedział Nowicki, zdziwiony, dlaczego pyta. „Bo ja tam mam męża. Zna Pan może mojego męża, nazywa się Piotr Skrzynecki”. Potem mówiła, że teraz jest żoną innego mężczyzny i razem hodują żaby. Po przyjeździe Jan Nowicki poleciał od razu do Skrzyneckiego, zaniósł mu w prezencie od byłej żony orchideę i zagadnął: „nic mi pan nie powiedział, pan mój przyjaciel, że przecież miał pan żonę”. Na co Skrzynecki żachnął się: „a tak, tak. Chodzi jakaś wariatka po Europie i tak opowiada. Niech jej Pan nie słucha”. Z kolei Zygmuntowi Koniecznemu wyjaśnił: „a nie, to Alina, to mitomanka jest. Janinka (Garycka) też ją znała” (cytuję za książką „Piotr Skrzynecki. Demiurg i wizjoner”). Niejasna jest też sprawa syna Piotra Skrzyneckiego, który jakoby ma mieszkać w Kanadzie, ale Józef Skrzynecki, brat Piotra, nigdy o nim nie słyszał. Czytaj także: Oskarżenia o współpracę z nazistami zniszczyły jego karierę. Smutne życie Andrzeja Szalawskiego Fot. Był outsiderem zaprzyjaźnionym z dziesiatkami ludzi. Fot. JAN MOREK/FORUM Piotr Skrzynecki: choroba, ostatnie lata W latach 90. Skrzynecki zachorował na raka wątroby, pomagał mu wtedy, kto mógł. Nikt sobie nie wyobrażał pejzażu Krakowa bez Piotra. W jednej z rozmów mówił: „ja wolę nie myśleć, co będzie potem. Takie rozmyślania to bardzo niebezpieczna namiętność. No bo co tam jest? Obym tylko nie polazł do piekła. Piekło najbardziej mnie martwi, ale… tak się przecież staram. Czy jednak wyjdę z tego cało? Co tam w ogóle może być? Wolę marzyć o życiu tutaj. Nasze życie składa się głównie z marzeń”. Nie był łatwym pacjentem. Trzeba go było pilnować, żeby brał leki, jadł. Opiekowali się nim najbliżej Agnieszka Chrzanowska, Piotr Ferster i Jan Trybulski, który w „piwnicy” czuwał nad dźwiękiem i światłem. Kiedy choroba zaczęłą na dobre postępować, coraz więcej czasu spędzał w klinice, ale lekarze wozili go z duszą na ramieniu na sobotnie spektakle kabaretu, wiedząc, że to dla niego najlepsza terapia. Mówił: „jakie ja mogę mieć życiowe przesłanie? Nie mieć mieszkania, nie mieć dzieci, nie mieć samochodu, nie mieć pieniędzy – wtedy człowiek czuje się zupełnie wyswobodzony, bierze torebeczkę i idzie, gdzie chce”. Zmarł w kwietniu 1997 roku, kilka miesięcy po nim zmarła Janina Garycka. Był człowiekiem nie do podrobienia, stworzonym w jednym egzemplarzu. Wybór wolności, życie bez zobowiązań rodzinnych, bez własności, pieniędzy na pewno miało swoją cenę. Samotność także ją miała. Skrzynecki był outsiderem zaprzyjaźnionym z tłumem ludzi. Podobno wszyscy znajomi mają o nim swoją opowieść. „Piotr był i znikał, i każdy miał wrażenie, że akurat jemu poświęcił dużo czasu i uwagi. To był błyskotliwy erudyta, który mógł zostać, kim chciał, a został Piotrem Skrzyneckim”, mówił o nim Grzegorz Turnau. Po jego śmierci w „Piwnicy pod Baranami” śpiewano: Dziś, Piotr, gdy Ciebie nie ma, Pieśń tę wznosimy do nieba, Trwaj tam i czuwaj nad nami, Noc w noc, usłaną gwiazdami… Pisząc tekst korzystałam z książki Moniki Wąs „Skrzynecki. Demiurg i wizjoner”, wyd. WAM, 2018 Czytaj także: Alkoholizm, depresja, pobyt w domu dziecka. Złamane życie Elżbiety Czyżewskiej

piotr bałtroczyk życie prywatne