Jak być teściową i nie zwariować? - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy This time, Has deconstructs the local myths he invented in an uncomplicated way, making that absurd suicide legend the only possible realistic outcome. During the scenes of Ophelia's rehearsal, a slight hint of humour is sadly lost, and by the middle of the film, that repetitive musical theme from "Swan Lake" starts to make you truly annoyed. Jak być kochaną. Przedstawienie o miłości i moralnej odpowiedzialności za drugiego człowieka oraz o mechanizmach rządzących ludzką pamięcią. Adaptacja znanego opowiadania Kazimierza Brandysa. W trakcie lotniczej podróży do Paryża popularna aktorka wspomina trudną przeszłość. Próbuje zbilansować podjęte w czasie wojny decyzje. Zobacz, jak znaleźć prawdziwy sens tych dni: radość i czas dla najważniejszych osób w twoim życiu, czyli również dla ciebie. Jak świętować i nie zwariować "Jak być mamą i nie zwariować?" Pewnie nie jedna z Was zadaje sobie to pytanie. Odpowiadać na nie będzie Marta Seweryńska-Kepa - psycholog, terapeuta systemowy i EMDR, mediator rodzinny. Założycielka lengkapilah skema proses spermatogenesis berikut ini kelas 9. Wojna. To chyba najtrudniejszy czas dla wszystkich. Nie sądziłam, że dożyję czasów, w których przy śniadaniu będę z dziećmi rozmawiała o tym, czego mogą potrzebować uchodźcy i co to są sankcje chciałam świata, w którym budzę się rano i nie wiem, czy zabierać się za życie, jakby nic się nie stało, czy przeciwnie, pakować się, szukać schronienia daleko stąd. Tylko gdzie?Paraliżuje nas samotność, widzimy, co się dzieje, giną bezbronni ludzie, a świat nie podejmuje kategorycznych działań, aby to zatrzymać. Dla laika jest to niesprawiedliwe, zupełnie niezrozumiałe, to rodzi złość i nikomu z nas nie przyszło do głowy, że choć uczymy się o wojnach, nadal niczego się nie nauczyliśmy. Nie odrobiliśmy tej lekcji, nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. Nikt z nas nie potrafi zrozumieć dlaczego to się dzieje w biały dzień, w 2022 nie minęły czasy pandemii, a już mamy czasy wojny. Jeszcze psychicznie nie podnieśliśmy się z jednego kryzysu, a już mamy kolejny. Nie odbudowaliśmy swojego poczucia bezpieczeństwa, a już atak nastąpił z zupełnie nowej strony. Dla wielu ciężko jest zachować jakiekolwiek resztki optymizmu, bo przecież jesteśmy tak blisko, za blisko. To nie dzieje się tysiące kilometrów od nas, to się dzieje pod nosem, tuż obok. Te działania są zupełnie nielogiczne i nie mieszczą nam się w dzieje się na naszych oczach, choć wcale nie chcemy brać w niej czynnego z nas na wojnę, która dzieje się stanowczo za blisko, zareaguje inaczej. Nie mamy prawa od nikogo wymagać, ani wymuszać określonej reakcji, działania, pomocy. Każdy człowiek inaczej reaguje na zagrożenie, strach, przerażenie, żałobę. I ma takie mnie to za dużo. Wyłączyłam radio i telewizję. Będę 1-2 razy dziennie czytać rzetelne, w mojej opinii, źródła informacji. Skupię się na pracy, na mojej rodzinie, na świecie wokół mnie. Nie chcę popaść w rozpacz, nie chcę, aby strach mnie sparaliżował. Choćbym wylała morze łez, to sytuacji nie zmieni. Nie mam wpływu na to, co dzieje się na świecie, ale mam wpływ na moje reakcje, uczucia, emocje, na moje życie i ludzi, którzy mnie chcą płakać, niektórzy się okopują, niektórzy chcą żyć normalnie. I mają do tego pełne mediów wojna to żyła złota. To dlatego będą nas atakowały krwawe okładki, wykluczające się wiadomości, straszenie, nieprawdziwe informacje, przerażające obrazki i doniesienia mrożące krew w mnie to za dużo. Nie mam możliwości weryfikacji każdej informacji, każdego zdjęcia i newsa. Muszę się od tego odciąć na tyle, na ile potrafię i na ile sytuacja mi na to pozwoli. Nie potrzebuję przesytu tematem, bo on i tak nie opuszcza mojej głowy. Żeby nie zwariować, muszę odwracać uwagę od tej sytuacji. Będę dla siebie jeszcze lepsza w tym czasie, jeszcze bliżej będę koło mojej rodziny, wszyscy teraz potrzebujemy moją głowę lepiej podziała wieczorna kąpiel i kilka stron książki, niż kolejny serwis informacyjny. Nie muszę być na bieżąco z każdą sekundą konfliktu. Siła jest w spokoju. Putinowi zależy na tym, abyśmy się bali, aby panował chaos, a działania podyktowane były chwilą. To też strategia wojenna. Nam nie pomoże, oprawcy że w czasie tej wojny będziesz się uśmiechać, nie oznacza, że masz w nosie że będziesz mieć dobry dzień, nie oznacza, że jesteś że nie zastąpisz swojego zdjęcia profilowego flagą Ukrainy, nie czyni Cię złym człowiekiem!Zło i niesprawiedliwość można wyrównać dobrem. Aby nie czuć się bezsilnym, można działać. Można wesprzeć uchodźców na wiele sposobów: wpłacić na oficjalną zbiórkę, oddać potrzebne rzeczy, zostać wolontariuszem, oddać krew. To możemy zrobić. To wszystko potrzebne przede wszystkim – musimy się zjednoczyć. To nie jest pora na wylewanie kupy szamba na kogoś, kto próbuje normalnie żyć, jest na wakacjach, zjadł pączka, czy realizuje kampanię z klientem. Czy wszyscy nie poszliście do pracy, bo w Ukrainie jest wojna? Nie? To nie krytykujcie kogoś, kto poszedł. To nie jest czas na obrażanie kogoś i sugerowanie mu, że lansuje się na wojnie. Możliwe, że sam próbuje to zrozumieć. Tak wiele się mówi o wsparciu, hejcie i krytyce, nie wydrapujmy oczu komuś, kto ma odmienny od naszego sposób na przeżycie kryzysu. Aby to przeżyć, musimy walczyć razem. Na wojnę wpływu nie mamy, ale już na nasze małe, codzienne bitwy mamy ogromny wpływ!Ta wojna zabrała już życie wielu osobom, nie wolno pozwolić, aby odebrała je innym, za życia. Trzeba kochać, trzeba być, tu i teraz, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Kiedyś wirus nie musiał nas uczyć urody prostego życia, teraz nie musi nas uczyć tego wojna. To nasze tu i teraz jest pewne i mamy na nie ogromny wpływ. I należy je docenić. Właśnie teraz, kiedy wielu zostanie ono nie jest czas na sianie paniki. To nie jest czas na powielanie nieprawdziwych jest czas na weryfikowanie nie tylko źródeł wiedzy, ale i dajmy się zdominować strachowi. Każdy na swój sposób. Historie par, które oczekują narodzin dziecka. Dla każdej z nich to wyzwanie i sprawdzian relacji. Telewizyjna gwiazda fitnessu Jules (Cameron Diaz) i tancerz popularnego show Evan (Matthew Morrison) dowiadują się, że zostaną rodzicami. Do tej pory prowadzili beztroskie życie, teraz czekają ich miesiące niepewności. Matką ma wkrótce zostać także Wendy (Elizabeth Banks). Kobieta długo marzyła o zajściu w ciążę. Wyobrażała sobie, jak wówczas będzie cudownie. Rzeczywistość nie jest jednak bajkowa. Jej huśtawka nastrojów odbija się głównie na mężu Garym (Ben Falcone). Humoru mężczyźnie nie poprawia jego ojciec Ramsey (Dennis Quaid), którego partnerka Skyler (Brooklyn Decker) ma urodzić bliźnięta i doskonale radzi sobie w tej DiazJennifer LopezElizabeth BanksChace CrawfordBrooklyn DeckerBen FalconeAnna KendrickMatthew MorrisonDennis QuaidChris RockTytuł oryginalnyWhat to Expect When You're Expecting Strach przed powrotem do zawodowych obowiązków po dłuższej przerwie i nauka organizowania swojego nowego życia – to tylko niektóre przeciwności, z którymi muszą się zmierzyć kobiety, które po urodzeniu dziecka zamierzają wrócić do pracy w branży marketingowej. Dla młodych mam niezwykle ważne jest wsparcie koleżanek z branży – tych które doradzą, popchną do przodu i wesprą dobrym słowem. O swoich doświadczeniach opowiadają nam: Małgorzata Jeziórska z Wavemaker, Żanetta Madaj z Garden of Words, Agata Siporska z Jet Line, Joanna Bosakirska z Media Direction OMD, Danuta Godłoza z Plej, Sylwia Kaczorowska z agencji Ancymony, Julia Kałużyńska z Bluerank, Irena Zobniów z Insightland, Anna Żylińska z e-point SA. Małgorzata Jeziórskabusiness communications director w Wavemaker „- Śpij, kiedy dziecko śpi!- Tak, a gotować i sprzątać będę wtedy, kiedy ono też będzie gotować i sprzątać…”Tak zwykłam odpowiadać na wszelkie „złote rady”, które podrzucano mi jako świeżo upieczonej młodej mamie. Dlatego teraz rad ‘sensu stricto’ dawać się nie odważę, ale pozwolę sobie – z okazji Dnia Matki – złożyć życzenia. Mamom życzę, aby po powrocie do pracy były pewne swojej wartości jako pracownika. Żeby uwierzyły, że nawet roczna przerwa w pracy to nie wyrwa w życiorysie, że wiedza nie wyparowała im bezpowrotnie z głowy, a one nie cofnęły się w rozwoju do poziomu swojego „bąbelka” ;). Wiedzę merytoryczną da się relatywnie szybko uzupełnić, w przeciwieństwie do wielu miękkich kompetencji, które zdobywamy jako matki, a których nie da się w takim stopniu wyćwiczyć nawet na najlepszych szkoleniach teoretycznych. Macierzyństwo wyposaża nas w zestaw bardzo przydatnych umiejętności w naszej branży, chociażby takich jak: planowanie i organizacja, zarządzanie czasem, multitasking, umiejętności negocjacyjne i mediacyjne, komunikacja i wywieranie wpływu, niespotykane wręcz pokłady cierpliwości. Nie twierdzę, że każda z nas z automatu posiadła wszystkie te cechy na raz, ale idę o zakład, że chociaż jedna z tych cech jest Waszą nowo odkrytą „super-mocą” – sięgajcie więc po nią także w pracy! Tatom życzę, aby częściej korzystali z możliwości wzięcia urlopu „tacierzyńskiego”. Oprócz jedynej w swoim rodzaju szansy na spędzenie tego wyjątkowego czasu z dzieckiem, możecie wesprzeć swoje partnerki i pośrednio zadbać o ich karierę zawodową. A w długofalowej perspektywie – przyczynić się do przełamywania stereotypów i wyrównywania szans na rynku pracy dla wszystkich kobiet, w konsekwencji za parę lat – także dla Waszych córek… Pracodawcom życzę, aby porzucili stereotypowe skojarzenie, że „młoda mama = wieczne L4”, tylko dostrzegli wyjątkowy potencjał matek. I nie chodzi tu tylko o wspomniany przeze mnie wcześniej wyjątkowy zestaw miękkich kompetencji. Trudno bowiem znaleźć pracownika równie skutecznie opierającego się pokusom „ploteczek przy kawie”, a skupionego na pracy i realizacji zadań w sposób jak najszybszy, czy równie zmotywowanego do poszukiwania jak najefektywniejszego sposobu wykonania zadania. W aktualnej sytuacji, wszystkim – niezależnie czy są rodzicami, czy nie – życzę po prostu zdrowia i szybkiego powrotu do normalności. Niech nowa rzeczywistość i doświadczenia pracy zdalnej przekują się dla wszystkich w nowe pozytywne możliwości zawodowe i prywatne. Żanetta MadajCSR & corporate account director, Garden of Words Nasza branża jest trudna dla mam – wymagająca i nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie kryzys (pewne jest tylko to, że będzie to w piątek o :)). Wszystkim mamom/przyszłym mamom z branży bym poleciła przede wszystkim słuchać siebie. To od nas powinno zależeć, kiedy i jak wrócimy po macierzyńskim do pracy. Ja, mama dwójki małych dzieci (czterolatka i półtorarocznej córki), wróciłam praktycznie od razu. Ani przez chwilę nie żałowałam szybkiego powrotu, ale tylko dlatego, że to była moja decyzja. Firma dała mi pełną swobodę – pracy w elastycznych godzina, w niepełnym wymiarze i oczywiście zdalnie. Wszyscy wiedzieli, że wrócę dość szybko, ale nikt (nawet ja) nie spodziewał się, że zasiądę do służbowego maila po 30 dniach. Akurat ja tego potrzebowałam, możliwość oderwania się na chwilę myślami od pieluch była mi potrzebna. Wiele osób patrzyło na mnie negatywnie z tego powodu. Myślę, że za rzadko mówi się głośno o tym, że można spełniać się jako rodzic, a jednocześnie nie rezygnować z pracy, nie zatrzymywać się, a jedynie zwolnić nieco zawodowe obroty. Praca nie musi stać w opozycji do dobrego macierzyństwa. Ludzie wokoło mają radę na wszystko – powinnaś szybko wrócić do pracy/powinnaś zostać dłużej z dzieckiem, kąp często/kąp rzadko itp. Jednak tylko świadomie podejmując decyzję można być najlepsza wersją samej siebie jako matki. Nie sfrustrowanej, robiącej coś wbrew własnej woli, tylko po to, by zadowolić ambicje innych. Warto dobrze zastanowić się przed pójściem na macierzyńskie i ustalić zasady powrotu do pracy, jednak zostawić sobie furtkę (tak na wszelki wypadek). Może być tak, że dziecko zmieni całkowicie świat i młoda mama deklarująca szybki powrót do pracy będzie chciała zostać w domu dużo dłużej niż zakładała, lub (jak ja) będzie potrzebowała wrócić wcześniej… Niezależnie od tego, jak długo mama będzie przebywać na macierzyńskim, powrót będzie bardzo stresujący. Dobrym sposobem na odnalezienie się na początku jest praca na część etatu, elastyczne godziny złagodzą szok u mamy i dziecka i pozwolą łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Agata Siporskadział inwestycji w Jet Line, w którym odpowiada za ogólnopolską sieć cyfrowych nośników MORE Kiedy wszystkie trzy: moja córka, moja praca i ja jesteśmy spokojne i zadowolone? Jestem bardzo towarzyska, uwielbiam przebywać wśród ludzi, praca zawsze sprawiała mi przyjemność. Decyzja o dziecku = przerwie w pracy zawodowej – była świadoma i zaplanowana. Jestem mamą Oliwki od 3,5 roku. Wróciłam do pracy, gdy Oliwka miała niewiele ponad rok, a ja – miałam ogromne wsparcie teściów. Najbardziej bałam się tego, czy czegoś nie przegapię, bo ten mały człowiek zmieniał się każdego dnia. Bardzo nie chciałam nic stracić. Czy pierwsze słowo usłyszy Babcia, czy ja? Czy Oliwia zrobi pierwszy krok przy mnie, czy dostanę filmik nagrany przez Dziadków? Czy nie będzie bardziej przywiązywała się do Dziadków niż do nas? Dziś wiem, że więź łącząca dziecko z rodzicami jest tak silna, że nawet wszystkie „pierwsze” momenty Oliwka zatrzymała dla mnie. Nie dowiadywałam się o nich z filmików czy rozmów telefonicznych, a doświadczałam ich osobiście. Uspokoiłam się: decyzja o powrocie do pracy była dobra. Jestem szczęśliwą mamą zdrowego szkraba i spełniam się zawodowo. Pełnia szczęścia! No i z tak naładowanymi bateriami, niedługo po powrocie do pracy postanowiłam… ją zmienić. Przyznaję, wszędzie słyszałam, że to szaleństwo! No bo małe dziecko, a tu nowe wyzwania, obowiązki. A to była kolejna dobra decyzja. Zmiana pracy, a właściwie powrót do znanego mi już otoczenia był strzałem w 10! Dostałam wielkie wsparcie na starcie w nowej – starej pracy. Ogromną wyrozumiałość i motywację, aby dać z siebie wszystko, kiedy jestem w pracy, a etat mamy zostaje w domu. Było mi łatwiej, bo niezwykle pomagali i pomagają nam moi Teściowie. Mój komfort pracy, spokój, że Oliwce nie dzieje się krzywda. To w wielkiej mierze ich zasługa, bardzo to doceniam. I tak pięknie płynął sobie czas aż do marca 2020 r., czyli pierwszego lockdownu. Mimo gotowości dziadków do dalszej pomocy, Oliwka została ze mną w domu. Lęk był ogromny, nie chcieliśmy narażać teściów, bo mój mąż codziennie chodził do pracy. I szczerze? Dopiero ta rzeczywistość zweryfikowała utopijne w teorii wizje. Okazało się, że godzenie pracy z opieką nad małym dzieckiem jest jakimś szaleństwem. Oliwka jest dzieckiem bardzo energicznym i nie była jeszcze na etapie zajmowania się zabawą – sama… Ona potrzebowała mnie, ja potrzebowałam skupić się na pracy, męża potrzebowała jego praca. Było, nazwijmy to, interesująco. A właściwie nie, nazwijmy to tak, jak było. Było bardzo ciężko. Minimalne zaangażowanie w ciągu dnia przeradzało się w nadrabianie na drugiej zmianie. Pracowałam, kiedy Oliwka spała lub wieczorem, kiedy zajmował się nią mąż. Więc z ogromną radością wróciłam do pracy w pierwszym możliwym terminie i do dziś staram się unikać pracy zdalnej. Kocham moje dziecko nad życie, ale pracować chcę poza domem, a w domu zajmować się domem. Wtedy wszystkie trzy: moja córka, moja praca i ja jesteśmy spokojne i zadowolone. Joanna Bosakirskachief business director, Media Direction OMD Możesz wszystko – tylko nie wszystko na raz Jak pogodzić „onlajny”, obiady, librusy, prace domowe z „nudzimisie”, „mogęchwilepograć”, „terazmamprzerwęchcecośzjeść”, „jużwszystkoodrobiłam/łem” z prezentacją strategii dla klienta? Dobre pytanie. Zadałam sobie je pewnie z 1 764 763 razy, milion spraw w tej samej chwili, myślisz, że znalazłam odpowiedź? Nope. Kiedyś myślałam – spokojnie Joanna, nie denerwuj się, udawaj, że nie słyszysz – ale to nie pomaga, ani na krótszą, ani na dłużą metę. ;) A już w ogóle od marca 2020 wszystko się zmieniło, nagle z moimi „zgredkami” utknęliśmy (tak, wiedzą, że tak na nich mówię) i spotkaliśmy się o 7 rano… w korytarzu. Hello, żadne nie wychodzi, nikt nie biega, szukając zeszytu od biologii, nie ma afery z powodu braku kluczyków do samochodu. Masakra, co teraz? Muszę to jakoś ogarnąć, pomyślałam. Potrzebuję kawy, potrzebuję ciszy, potrzebuje spokoju, ratunkuuuuuuu!!! Po pierwsze: Ja MATKA tu rządze from 9 to 5Moje obowiązki, jako matki, porównałam do tego, co robię na co dzień, do rodzina – mój w pracy nie ma zmiłuj – ma być pełna MAMA, Wy DZIECI, My LUDZIE. A że ludzie mają swoje potrzeby, zasługują także na przyjemności. Szczególnie matka zamknięta w domu z dziećmi. Jak znaleźć czas na pracę i na chwilę przyjemności? Czy w ogóle można to połączyć? Sure! Trochę trwało, zanim się siebie nauczyliśmy, zanim znaleźliśmy przestrzeń dla każdego, zanim nie ustaliliśmy pewnych reguł gry, zanim nie nauczyliśmy się, że każde z nas zasługuje na przyjemności, mama też. ;) Po drugie: Małe przyjemności to podstawaPrzyjemność przez lata była postrzegana jako coś niewłaściwego, może nawet niestosownego. Matka i przyjemność? Jaka przyjemność? Co to za fanaberia, a posiadanie dzieci, słodziutkich dzidziutków to nie jest największa przyjemność dla matki? Był kiedyś taki moment, że pomyślałam sobie, że skoro już jestem matką, to chyba w ogóle wolno mi mniej… Tak, jakbym przeszła do jakieś innej kategorii: matka = dzieci = troska = dom = odpowiedzialność poziom sto! Tak, jakby suma tych pojęć wykluczała przyjemność i skupienie uwagi, chociaż przez chwilę, na sobie. Może zabrzmi to brutalnie (wszyscy faceci teraz pewnie łapią za zszywacz, żeby rzucić w ekran ze złości), żeby być fajną mamą, żoną, kochanką, kobietą przede wszystkim trzeba myśleć o sobie w każdym aspekcie. W życiu każdej z Nas nic nie jest dane raz na zawsze, o wszystko na czym Ci zależy na pewno musiałaś walczyć. O poczucie szczęścia i spełnienia też musisz zawalczyć. Możecie pomyśleć teraz, sooo obvious, wiadomo, każdy to wie, co to za rada, ale jednak jakoś tak głupio dać sobie na to przyzwolenie. Łatwiej jest się zmęczyć, zachetać, zatyrać, smucić, nawet wzbudzić współczucie. Po trzecie: Matko Polko, bezwstydnico!Nie, nie, nie! Nie daj się, nie zgadzaj się na to, rozmawiaj sama ze sobą. Bądź egoistką, bezwstydną hedonistką. Jestem wielką fanką Sex and the City, a Samanta jest moją faworytką, dlatego w ślad za nią powtarzam i zachęcam do powtarzania Waszym bliskim za każdym razem, kiedy przyjdzie dzidziutek z prośbą, z czułością i uśmiechem #5 odpowiedzcie: I'm gonna say the one thing you aren't supposed to say. I love you... but I love me more. Zadowolona i szczęśliwa matka to spokojna, mądra i silna kobieta. Przypomnij sobie jaką jesteś fajną dziewczyną i codziennie znajdź czas, żeby tę „fajowość” podkręcać i pielęgnować. Córki, Matki, Teściowe – Wszystkiego najlepszego dzisiaj dla nas! Danuta Godłozahead of HR, Plej Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim to chyba dla każdej mamy duży stres i niepewność. W naszej, tak bardzo dynamicznej branży, nierzadko wymagającej pracy projektowej w niestandardowych godzinach, zdaje się to jeszcze trudniejsze. Czy odnajdę się w nowym środowisku? Tak wiele zmieniło się od chwili, kiedy ostatni raz siedziałam przy swoim biurku, wielu nowych pracowników, czasem nowe biuro, nowy tryb pracy, nowy szef… Czy dam sobie radę? Przez wiele miesięcy byłam poza rynkiem, nie uczestniczyłam w bieżących projektach, moją głowę zajmowały inne obowiązki. Jak uda mi się pogodzić intensywną pracę z opieką nad nadal małym i wymagającym dzieckiem? Dochodzą trudne wybory: opiekunka, żłobek, babcia? Całkiem nowy plan dnia, konieczność zorganizowania sobie „życia” niejako na nowo… Która z nas nie zarwała kilku nocy, czy nawet tygodni przed powrotem do pracy, zmagając się z tymi pytaniami? Nie ma na nie oczywistej odpowiedzi. Sytuacja każdej z nas jest indywidualna. Są jednak 3 rzeczy, które z mojej perspektywy były kluczowe i decydujące o powodzeniu tego, nazwijmy to wprost, projektu powrotu do pracy w nowej roli: Matki Pracującej. Po pierwsze: wsparcie To oczywiste, że wsparcie partnera, rodziny ma tu ogromne znaczenie. Ale równie ważny jest zgrany zespół. Taki, z którym nie zerwało się kontaktu w czasie nieobecności w pracy, podtrzymując relacje i cały czas będąc mniej więcej na bieżąco z tym, co dzieje się w firmie. Ludzie, którzy nas przywitają po powrocie, wykażą się empatią i zrozumieniem dla naszych emocji i tego, że rzeczywiście trzeba będzie nas od nowa wdrożyć w pracę, okazać cierpliwość, osadzić w zespole, itp. Tu kluczową rolę odgrywa bezpośredni przełożony, team, do którego się wraca, ale i HR-y, które wraz z przełożonym planują powrót młodej mamy do pracy, a samej mamie dostarczają informacji, pomagają przejść przez formalności i są otwarte na jej decyzje. Po drugie: plan Czyli przemyślenie podziału obowiązków i logistyki związanej z opieką nad dzieckiem/dziećmi od momentu powrotu do pracy. Osobiście nie wyobrażam sobie powrotu do obowiązków służbowych przy zachowaniu dotychczasowych obowiązków przy dziecku, ponieważ moja praca wymaga ode mnie pełnego zaangażowania. Partner, który dzieli te obowiązki z Tobą, to skarb, ale nie zawsze taki podział jest możliwy, a czasem po prostu jest niewystarczający. Pomoc dziadków lub niani to dodatkowe rozwiązania, które warto przemyśleć, jeśli nie na co dzień, to przynajmniej w sytuacjach awaryjnych typu: nagły call z klientem po 17, spotkania rekrutacyjne w niestandardowych godzinach albo z drugiej strony: choroba dziecka, zamknięcie żłobka itp. Warto porozmawiać z szefem, co o tym myśli, na jaką pomoc i poziom zrozumienia możemy liczyć w takich sytuacjach. W Plej jesteśmy w tym obszarze szczególnie elastyczni i wyrozumiali, bo u nas ten czynnik ludzki i to, żeby widzieć w sobie i innych człowieka, a nie jedynie pracownika / podwładnego / szefa jest priorytetem od zawsze, a że pracuję tu już 13 lat i 2 razy wracałam z macierzyńskiego, mogę potwierdzić, że nie są to puste słowa. Oczywiście, nie redukuje to stresu w 100%, ale na pewno bardzo pomaga. Po trzecie: wyrozumiałość Wyrozumiałość przede wszystkim dla siebie. Dla nowych emocji, jakie będą się rodzić na styku ja-dom-praca, dylematy związane z koniecznością połączenia nowej roli z pozostałymi, znalezienia dla niej miejsca… Szybko pojawiają się pierwsze wątpliwości: czy jestem dobrą matką, jeśli moje dziecko spędza w przedszkolu więcej czasu niż ja w swojej pracy? Kiedy znaleźć czas dla siebie, na hobby, sport, dalszą edukację? Na ile wyrozumiali będą moi koledzy, kiedy nie będę już tak dyspozycyjna jak kiedyś? Warto na nowo przemyśleć, co jest dla nas ważne i wyznaczyć granice. Nie zawsze te granice spotkają się z akceptacją i zrozumieniem najbliższych, współpracowników i szefa. Pamiętajmy jednak, że w tej całej masie obowiązków kluczowe znaczenie mają nasze potrzeby – niezależnie czy zdecydujemy poświęcić się macierzyństwu i wybierzemy pozostanie w domu ewentualnie pracę, która nie będzie wymagała od nas zaangażowania po godzinach, czy zdecydujemy się poświęcić się karierze, działalności społecznej, naukowej, gdzie wychowanie dziecka zejdzie na drugi plan. Czy zawsze mamy tylko te dwa wybory? Nie. Ale zawsze te dwie role będą balansowały, będą się czasem wykluczały, czasem uzupełniały. To pewnie truizm, ale dopóki nie określimy, co jest dla nas najważniejsze i gdzie są granice, trudniej nam będzie poczuć się zarówno dobrymi matkami, jak i dobrymi pracownikami. I znów polecam tu rozmowę z szefem. Może za nim/za nią stoją lub stały podobne dylematy? Może ma już gotowe rozwiązania albo jest w stanie wspólnie z Wami je wypracować? A może samo to, że Was wysłucha będzie dla Was kojące, a dla niej/dla niego będzie źródłem większej wiedzy o tym, w jaki sposób lepiej zrozumieć Wasze motywacje. Jako doradca, manager i szef HR z doświadczenia wiem, że warto takie rozmowy przeprowadzać. I choć nie zawsze udaje się znaleźć wspólnie rozwiązanie, to taka szczerość wnosi w relację, także zawodową, dojrzałość i zaufanie. PS: Wypowiedź dla Was pisałam na home office w dniu, kiedy dwójka moich dzieci obudziła się rano z katarem i musiała zostać w domu. Jedną ręką piszę, drugą ocieram łzy z powodu nabitego siniaka, chwilę później nalewam zupę pomidorową, przygotowując status budżetowy dla zarządu, na koniec prowadzę spotkanie rekrutacyjne, podczas którego mój młodszy syn decyduje się pochwalić swoim rysunkiem i siada mi na kolanach. Pandemia wniosła w życie matek i ojców, nowe wyzwania… Ale to już temat na inny artykuł. :) Z okazji Dnia Matki życzę nam wszystkim jak najlepszego godzenia wielu ról, które realizujemy w życiu, oraz zrozumienia i wyrozumiałości dla siebie nawzajem – w środowisku zawodowym i prywatnym. Sylwia Kaczorowskasenior copywriter w agencji Ancymony Praca zdalna z 3-letnią Polką? Luz, przecież mamy nianię – myślałam. Nie przewidziałam, że znajdziemy się na kwarantannie. Pozbawieni pomocy, przez kilka dni musieliśmy radzić sobie z mężem sami. Reglamentowane bajki z Netfliksa nagle wjechały na całego, a my dorobiliśmy dodatkowe certyfikaty do specjalizacji z logistyki (ma ją większość rodziców). Na przykład certyfikat potwierdzający skillset multiogarniacza z funkcją bilokacji (smażę Polce naleśniki w kuchni, ale jedną nogą – i uchem – jestem na spotkaniu w salonie). Albo certyfikat błyskawicznego wyciszania mikrofonu na Teamsach, gdy dziecko radośnie (i głośno) komunikowało potrzeby fizjologiczne akurat w trakcie wideokonferencji („Mama, kupa. KUPAAAA!”). Do tego dyplom przez duże OM, a nawet OMMMMM, za wybitne osiągnięcia w dziedzinie trzymania f****w za zębami. W czym zdecydowanie pomagało wieczorne prosecco (czy 23:00 to nadal wieczór?). Bo od rana cała zabawa zaczynała się od nowa… PS Polka, kocham Cię! Julia Kałużyńskahead of social media, Bluerank Zbliża się Dzień Matki, więc podzielę się z Wami moją prywatą z serii „ciąża to nie choroba”, która może kogoś zainspiruje lub zmotywuje. Kilka lat temu zaczęłam rozglądać się za nową pracą związaną z komunikacją w social mediach. Przyjaciółka zainspirowała mnie, żebym spróbowała wyjść z propozycją rozwoju takiej usługi w Bluerank, już wtedy jednej z największych agencji zajmujących się marketingiem internetowym (która nie miała jej w ofercie). Podjęłam wyzwanie i po przejściu całego procesu rekrutacyjnego otrzymałam propozycję współpracy. A ponieważ również szczęście lubi chodzić parami, w tym samym czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Postanowiłam więc przed podpisaniem umowy przyjść do Bluerank i przedstawić swoją sytuację. Bardzo obawiałam się, że propozycja pracy zostanie wycofana. Nic bardziej mylnego. Podczas spotkania z prezesem nawet nie padło słowo „problem”, a po mojej odpowiedzi na pytanie „jak wyobrażam sobie funkcjonowanie działu w trakcie mojej nieobecności" usłyszałam „zaczynajmy jak najszybciej”! To było dla mnie totalnie pozytywne zaskoczenie :) Efekty? Udało mi się pracować do 37. tygodnia ciąży (to był mój wybór, miałam to szczęście, że całą ciążę przechodziłam w bardzo dobrej kondycji zdrowotnej). Dzięki pracy nie zamartwiałam się bolesnymi kwestiami związanymi z porodem etc. Żyłam rozwojem usługi, rekrutacją, procesami ofertowymi, a jednocześnie organizowałam rzeczy na przyjście na świat Ignasia. Mam wspaniałego 4-letniego synka, który posiada już półroczne doświadczenie pracy w dużej i znanej agencji. Dział social media communication prężnie się rozwija, mamy szerokie portfolio klientów z różnych branż i wiele ciekawych projektów na koncie. Do pracy wróciłam po 8 miesiącach na pół etatu i stopniowo przechodziłam na pełen etat. Takie elastyczne podejście ze strony Bluerank bardzo pomogło mi pogodzić 2 role – mamy i szefowej działu. Jak widać, ciąża niczego nie przekreśla, a wręcz przeciwnie – dodaje podwójnych, (ba!) poczwórnych skrzydeł. :) Dlatego wszystkim młodym mamom życzę pracodawców z takim proludzkim podejściem, z jakim spotkałam się w Bluerank! Irena Zobniówwspółzałożycielka Insightland Połączenie macierzyństwa i pracy zawodowej to ekstremalnie trudne zadanie, szczególnie, gdy prowadzi się własny biznes. Wymaga wyrzeczeń, bezwzględnej samodyscypliny i jasno zdefiniowanych priorytetów. Uczy pokory i cierpliwości. Największym ograniczeniem jest permanentny brak czasu oraz nieprzewidywalność, nie ma dnia, który nie zaskoczyłby mnie czymś nowym. To z kolei wymusza na mnie dużą elastyczność i konieczność szybkiego reagowania na zmiany. Kluczowe jest także wsparcie zespołu i współpracowników. Insightland do agencja zarządzana przez kobiety – doskonale rozumiemy wyzwania, z jakim mierzą się młode mamy, a właściwie po prostu młodzi rodzice. Projektowe podejście, elastyczne godziny pracy czy możliwość pracy zdalnej to ułatwienia, które naprawdę pomagają godzić obowiązki zawodowe z macierzyństwem. W moim przypadku niezwykle istotna jest doskonała organizacja pracy i umiejętne wykorzystywanie drzemek dziecka na wykonanie najtrudniejszych czy najpilniejszych zadań. Naprawdę przydatne są narzędzia usprawniające codzienną pracę takie jak kalendarze, listy zadań czy opcja głosowego eksplorowania Internetu – osobiście korzystam z nich bardzo często pracując z domu w towarzystwie mojego dziecka. Niezastąpionym przyjacielem pracującej mamy są także słuchawki bezprzewodowe. Nie da się być w dwóch miejscach naraz, dlatego z perspektywy czasu myślę, że najważniejsze to jednak umieć rozdzielić pracę i macierzyństwo. Gdy pracuję, skupiam się wyłącznie na zadaniach, gdy spędzam czas z dzieckiem, nie myślę o pracy, jestem z nim na 100%, chwytając każdą chwile, każdy uśmiech. Anna Żylińskamarketing manager, e-point SA Powrót z urlopu macierzyńskiego wspominam z radością – myślę, że wiele kobiet z czasem oczekuje wyjścia z rutyny opieki nad niemowlęciem, zajęcia głowy „dorosłymi sprawami” i samych rozmów z dorosłymi. Z drugiej strony, wiąże się on z pewnego rodzaju poczuciem straty – nie będę widziała każdego nowego wyczynu mojego słodziaka, nie mam pewności, czy będę świadkiem pierwszego kroku. Do tego dochodzi stres, czy na pewno pamiętam, jak wykonywać obowiązki zawodowe, czy pogodzę to wszystko logistycznie. I na koniec pytanie czy starczy mi czasu na dziecko, pracę, inne obowiązki, i chociaż chwilę odpoczynku. To, co radziłabym kobietom wracającym do pracy to: Wpisanie siebie na listę osób, o które chcesz dbać w życiu. Mama, która dba o swoje potrzeby ma w sobie zasoby, z których może dawać: dziecku, rodzinie, w pracy. Zapewnienie spokoju, że dziecko, kiedy pracujemy, jest w stu procentach dobrze zaopiekowane. Odpuszczenie tematów, które w istocie są nieważne albo może zająć się nimi ktoś inny. Dla mnie ogromnym ułatwieniem są elastyczne godziny pracy, empatia pracodawcy i bliska relacja z przełożonym. W pracy staram się wykorzystywać maksimum swoich możliwości, ale nie da się uniknąć momentów (jak choroba dziecka), kiedy muszę zwolnić obroty. Bardzo doceniam to, że mój pracodawca przyjmuje to ze zrozumieniem, a kiedy sytuacja w domu wraca do normy, motywuje mnie to do dalszego działania. Ciągle pojawiają się wpisy na blogach i forach o tym jak powinnyśmy zadbać o siebie. O tym, że cellulit trzeba usunąć, że fryzura na głowie powinna być prosto od fryzjera a dupa jędrna i seksowna parę tygodni po porodzie. To nieprawda! Ale nieprawdą też jest, że możemy się zapuścić, zrobić z siebie maciory, dojne krowy albo inne zwierzęta hodowlane…Ale wiecie co? Nie będę Wam pisać jak czują się wszystkie mamy w Polsce czy na świecie ani czego pragną, czego im brakuje, na czym im zależy i co by chciały. Nie będę, bo przecież nie znam Was wszystkich. Każda może mieć inne poglądy, pragnienia, wyobrażenia, priorytety. Dlatego opowiem Wam czego ja chcę, pragnę, wyobrażam sobie i co spędza mi sen z teraz mam zupełnie inne priorytety niż przed ciążą, w ciąży czy po porodzie. Jest to chyba w miarę oczywiste, bo moje życie się zmieniło. Chociaż nie wiedziałam przed ciążą, że czegoś mi brakuje to teraz stwierdzam, że jednak brakowało. I nie tylko ja. Razem z moim hubbiem wiemy, że nasze życie się zmieniło, ale jest fajniejsze. Jest tylko jedna różnica. Zasadnicza! Mąż nie miał na plusie kilku kilogramów (no dobra miał, ale nie z ciąży 😉 ), nie nosił dziecka pod sercem, nie musiał rodzić! Nie musiał rodzić! Nie ma też takich obowiązków i zadań, które ja muszę w ciągu dnia wykonać, ale to nieważne. Ja urodziłam, ja jestem mamą, ja mam zmienione życie. I to jest super! Uwielbiam wszystko w swoim nowym porządku świata. Absolutnie wszystko! No dobra, nie wszystko. Myślę, że mogłabym żyć bez zmieniania obsranych pampersów. Ale poza tym kocham swoją nową rolę. Teraz też się w niej odnajduję i umiem pogodzić z wcześniejszymi rolami i początku było ciężko. Poród, połóg, malutkie dziecko, nowe zadania. I wszystko to odbywało się niejako moim kosztem. Zrezygnowałam z wielu przyjemności i „przyjemności” na rzecz nowych zadań. I powiem Wam szczerze, że było też kilka rzeczy, z których rezygnowałam bardzo chętnie, bo nie znoszę ich robić. Jedną z takich rzeczy było dbanie o fryzurę. Wiem, wiem. Kobieta bez fryzury na głowie wygląda jak flądra, co moja mama powtarza mi bezustannie… Ale w ciąży tłumaczyłam, że zapuszczam włosy, a po porodzie miałam tyle wymówek, że nie musiałam się na nie zbytnio wysilać. Nie znoszę chodzić do fryzjera. I nigdy tego nie polubię raczej. Nie rozumiem tej atmosfery, kliku godzin na fotelu fryzjerskim, wymuszonych plotek od obcej baby i czekania. Ohhh tego czekania na babsko, które zejdzie z zarezerwowanego przeze mnie miejsca i fotela, bo ona tylko końcówki podciąć chciała. No więc do fryzjera nie chodziłam ani w ciąży, ani po porodzie. Ale czas był najwyższy, żeby się ogarnąć. Długo mi to zajęło, ale znalazłam sposób. I to w dodatku sposób idealny. Mobilne studio tak! To było i będzie już forever rozwiązanie właśnie dla mnie. Przyjechała przemiła Pani, miała ze sobą wszystkie graty i na dodatek trafiła idealnie, bo w porę drzemki Rumpla. Pomacała głowę, pooglądała włosy i wysłuchała moich pomysłów. A potem zrobiła swoje. I jestem ogromnie zadowolona. Okazuje się, że długie włosy nie są dla mnie. Wyglądam w nich jak flądra – bez względu na to czy je staram się jakoś ułożyć czy pozostawiam artystyczny nieład. Czyste mam zawsze, bo do takiego stanu nie chcę się doprowadzać, ale brak fryzury to też jest dramat, więc teraz mam krótkie. I ładne. I nawet hubbie stwierdził, że w krótkich mi ładnie. W tym momencie muszę sić pochwalić, że walnął mi taki komplement, że ścięło mnie z nóg. Powiedział do mnie „moja Claire” czyt. Claire Underwood z „House of Cards”. Serialowy masterpiece, postać interesująca. Fryzura a’la Claire jest moją nową rzecz to dbanie o siebie. O figurę, i jędrność i ten stan ducha i umysłu, który jest w absolutnej nirwanie i relaksie po 50 minutach wycisku. O tym co lubię robić dla formy już Wam pisałam… Oczywiście oprócz dbania o formę fizyczną są jeszcze dalsze zabiegi, które wypada kobiecie odprawiać, aby nie wyglądać jak flądra. I do tego musiałam na nowo przywyknąć. Na nową znaleźć czas i chęci. Ale to jest coś na czym mi zależy. Chcę być zadbana, estetyczna, ładna, seksowna, kobieca. Chcę być MILF, a kto mi zabroni. Ale nie chcę być mamą, której bardziej zależy na uzupełnieniu żelu na paznokciach, setnych perfumach i stylówie prosto z wybiegu. Nie muszę taka być. To mi do szczęścia nie było i nie jest potrzebne. Choć gratuluję mamom, które potrafią takie być nie kosztem dziecka…No więc do fryzjera się zmusiłam. Na szczęście inne kobiece formalności nie były i nie są dla mnie tak nieznośne. Kiedy Rumpel już śpi ja działam dla siebie. I to na wielu płaszczyznach. Często ostatnią, ale nie zapomnianą, jest moje ciało. Po prysznicu i wszystkich żyletkach, maszynkach, peelingach, żelach i szamponach wychodzę z wanny i już prawie wyglądam i czuję się jak kobieta. Jeszcze tylko jakiś balsam, krem, emulsja, maska lub naturalny olejek i wieczór zaliczam do udanych i szczęśliwych. I takie codziennie pilnowanie drobnych podstawowych czynności jest podstawą dbania o siebie i poczucia, że oprócz mamy jestem także kobietą. Ale kogo ja oszukuję!!!!!! Oczywiście, że czasami nie mam obciętych skórek i wypiłowanych paznokci (w tym momencie składam hołd mojej kochanej O. – z bliskiej rodziny. Kobiecie, która ma zawsze piękne dłonie i stopy!! i inne części ciała. Tak O. to o Tobie!!), nie nakładam balsamów codziennie, czasem nie mam jak wyregulować brwi i wtedy jest caterpillar chasing its mama…(wyjaśnię na końcu) I wiele różnych czynności, które kiedyś robiłam odeszło w zapomnienie. Ale BeMam dzięki za inspirację. Bo od paru dni wykorzystuję każdą okoliczność i robię co mogę i kiedy mogę. I tym sposobem moje dłonie nie są notorycznie suche, bo zaczęłam je smarować na przewijaku, ćwiczę również w domu i to z Rumplem i mogę z całą siłą potwierdzić Wam, że zasada 30 dni działa! Tak w 30 dni wyrabiamy sobie nawyk, więc warto przezwyciężyć niechęć i wątpliwości i podjąć wyzwanie – czymkolwiek by ono nie było: nie jedzenie słodyczy, jedzenie warzyw, ćwiczenie np. brzuszków, pompek, skłonów, przysiadów, powtarzanie komplementów. Dobre nawyki działają!OOO to tak na koniec dodam Wam ogromny łyk inspiracji na temat właśnie nawyku i pozytywnego myślenia. Znacie TEDa? Jak znacie to super. Jak nie to spieszę donieść, że to platforma cudownych ludzi, z cudownymi wykładami i inspiracja dla każdej z nas. A ten wykład jest wspaniały:Facet jest niesamowity. Shawn Achor mnie zainspirował. Może zainspiruje i Was. Tak więc myślcie pozytywnie, działajcie, róbcie każdego dnia coś dla siebie! Bo to co on mówi można odnieść do wielu aspektów naszego no tak. Miałam Wam jeszcze na koniec wyjaśnić zwrot catterpillar chasing its mama. Jest on oczywiście z serialu Friends. Musiało się kiedyś wydać. Jestem fanką do sześcianu. Uwielbiam. Cytuję kiedy mogę. Oglądałam już chyba z 10 razy. Nie nudzi mi się ani trochę. A zwrot jest z odcinka, w którym Joey do zdjęć aktorskich chciał sobie wyregulować brwi i po wizycie w salonie kosmetycznym i próbie wosku wrócił do mieszkania z jedną brwią wydepilowaną, a drugiej nie dał już sobie torturować. Więc wyglądały jakby mała gąsieniczka goniła swoją owłosioną mamę gąsienicę 🙂 HAHA. Ale Chandler przyszedł z pomocą…Tyle moich zwierzeń na dziś. W XXI wieku bycie fit to niemal obowiązek. Żyjemy w kulturze obrazkowej, propagującej określony kanon urody, bezustannie jesteśmy atakowani hasłami motywacyjnymi, reklamami sprzyjających ciału produktów. Błyskawiczne plany treningowe, szamańskie suplementy, diety cud ? co chwila napotykamy wezwania do bycia fit, na każdym kroku natykamy się na niezawodne recepty na sukces. Zewsząd słychać: wystarczy tylko wstać z kanapy, żeby po kilku dniach wyglądać jak gwiazda filmowa. Łatwo zgubić się w gąszczu informacji, łatwo poddać się frustracji, kiedy wychodzi na jaw, że kilka dni nie wystarczy, by mieć ciało modelki z Instagrama, łatwo zmienić przyjemne ćwiczenia i sprzyjającą zdrowiu dietę w przykrą konieczność przez poddawanie się nieustannemu reżimowi i restrykcyjnej nie fit to znaczy mieć dobre samopoczucie. Podobać się sobie. Dysponować takim zapasem energii, by móc bez przeszkód cieszyć się życiem. Bez popadania w skrajności. Bo o naszym zdrowiu decyduje nie tylko zdrowe ciało, ale i zdrowy umysł. Taki, który nie pogubił się na krętej drodze do tak się nie stało, przyda się przewodnik. Ten, który właśnie trzymasz w ręce.

jak być kochanką i nie zwariować